Całe pokolenie trzydziestolatków właśnie realizuje swoje marzenia z dzieciństwa. Nie ma co zaprzeczać. Każdy pragnął wówczas przeżywać przygody jak Ash Ketchum, który wyruszył w podróż dla zdobycia tytułu Mistrza Pokémon. Dziś stało się to realne! Firma Niantic Labs wypuściła aplikację Pokémon Go, dzięki której każdego dnia ludzie wyruszają w swoje małe podróże, by złapać telefonem uroczego stworka. Brzmi absurdalnie? W tym absurdzie bierze już udział ponad 10 mln osób! I jak to zwykle z fenomenami społecznymi bywa, nie przeszły one bez echa w branży marketingowej.
W czasie, gdy w Polsce rodziła się myśl o demokracji, tysiące kilometrów na Wschód w głowie młodego Japończyka rodziła się zupełnie niezwykła fantazja. Satoshi Tajiri nigdy nie należał do prymusów. Nie lubił szkoły. Fascynował go natomiast świat owadów. Z jego zainteresowania powstała całkiem spora kolekcja. Nie było w tym nic niezwykłego. Nie dziwiło nawet to, że nadawał im imiona. Zaskakujący jest jednak fakt, że Tajiri urządzał między swoimi eksponatami walki. Wkrótce wielką namiętnością Japończyka stały się gry komputerowe i konsole. Już wiecie do czego zmierzam?
Tajiri nie został elektrykiem jak pragnął tego jego ojciec. Stworzył firmę „Game Freak”. Znajomi z tego środowiska zaproponowali opracowanie gry opartej na niebanalnej pasji z dzieciństwa Japończyka. Pierwszym krokiem ku urealnieniu tej koncepcji stały się rysunki Kena Sugimori. Przyjaciel Tajirego stworzył wizerunki Pokémonów. Było tylko kwestią czasu – kiedy stworki pojawią się w rzeczywistości wirtualnej. Stało się to w 1996 roku. Potem ruszyła lawina. Rok po spektakularnym sukcesie gry w Japonii pojawiło się anime, przedstawiające przygody, które przeżywał Ash Ketchum z najbardziej popularnym i kochanym przez fanów Pikachu. W Polsce pierwsza odsłona rysunkowych przygód stworków miała miejsce w 2000 roku.
Przez kilkanaście lat od prawdziwego szału pokémonowego, dzieciaki grające wówczas w game boy lub kapsle z chrupków dorosły, zapomniały o nich lub zaledwie z sentymentem wspominały swoje dziecięce zainteresowania japońską grą i „bajką”. Ale Niantic nie zapomniało! Na początku lipca tego roku miał miejsce wielki Come Back w postaci gry Pokémon Go. Zadebiutowała w Stanach Zjednoczonych, Australii, Nowej Zelandii. W Polsce oficjalnie stworki pojawiły się w mioniony weekend! Przeciążenie było tak duże, że uniemożliwiło normalne granie. Serwery rozgrzane do czerwoności padały pod naporem zainteresowania Polaków.
Czemu podbiła serca? Pokémon Go wykorzystuje technologię rozszerzonej rzeczywistości oraz geolokalizację, czyli zmusza do wyjścia z domu wszystkich, którzy chcą znaleźć i złapać nowego stworka. Poszukiwacze przemieszczając się ze smartfonem w dłoni lokalizują pokémony. Awatar grającego przemieszcza się po prawdziwej mapie miasta! Ale co ważne – stworki łapie się w ich naturalnych środowiskach, więc spacer do parku jest niemal gwarantowany.
Jednak łapanie nowych okazów to nie wszystko. Można odwiedzać także tzw. PokeStop – czyli miejsca, gdzie można zdobyć przedmioty i bonusy, jak również trenować swoje stworki i walczyć nimi. To rozrywka dająca naprawdę wiele możliwości w zakresie rywalizacji.
A jak to jest wrzeczywistości? Czy już wszyscy wiedzą czym jest PokeStop? Czy może kogoś ominęła pokemonowa gorączka?
Bo to fenomen społeczny, który nie może i na pewno nie przejdzie bez echa dla naszej branży. Aplikacja jest całkowicie darmowa i nie trzeba wykładać mnóstwa pieniędzy, żeby w nią zagrać. Ale można. Mikotransakcje pozwalają na zbieranie dodatkowych przedmiotów, np. pokeballa, kadzideł, czy innych gadżetów. Oczywiście można ze spokojem poradzić sobie bez wydania grosza, ba niektórych przedmiotów nie zdobędzie się nawet za pieniądze.
Jak w przypadku każdego fenomenu społecznego, tak i w przypadku Pokémon Go branża reklamowa znalazła szansę dla siebie. Okazało się, że sprytni przedsiębiorcy potrafią wykorzystać ten fenomen do reklamowania swoich biznesów. W jaki sposób?
Kawiarnie, puby, a także inne firmy, które mają fizyczne siedziby, punkty obsługi klientów, sklepy stacjonarne, itp., mogą wabić klientów obecnością przedmiotów przyciągających pokémony. Na chwilę obecną istotne znaczenie ma odległość takiej firmy od PokeStop. Jeśli znajduje się w pobliżu właściciel firmy może zakupić wabiki działające przez około pół godziny za ponad dolara. Istnieje też możliwość zgłaszania miejsc, w których taki PokeStop może powstać. Z szału pokemonowego w promocji korzystają także firmy nie posiadające w pobliżu ani PokeStop’a ani Gym’a.
A to nie wszystko! Pokémon Go można wykorzystać także w inny sposób:
– ogłasić wydarzenia w social media – np. Przyjdź, zjedz pizzę i wyjdź z pokemonem,
– poinformować o rodzajach pokemonów, które znajdują się w okolicy – w szczególności pochwalić się tymi rzadkimi okazami,
– stworzyć tablicę wyników – np. ile pokemonów już zostało złapanych i przez kogo, tworzy się w ten sposób pewien ranking Mistrzów Pokemon,
– stworzyć tablicę rywalizacji – jeśli masz to szczęście i twój biznes stanowi akurat Gym.
Na takiej zasadzie ma działać właśnie reklama w Pokémon Go. No może nie do końca. Planowane jest bowiem wprowadzenie nowego narzędzia, które pozwoli na stałe wpisać daną lokalizację w mapę poszukiwaczy stworków. Możliwości jest więc wiele, a rozwiązanie wydaje się uczciwe i dla graczy, i dla reklamujących się firm.
Sprawdź w 90 sekund, jak Twoja strona radzi sobie w sieci!
Pod lupę bierzemy aż 70 różnych parametrów.
Odbieraj regularną dawkę wiedzy i nowości ze świata digital marketingu!
Zero spamu, tylko konkrety!
Na dobry start
proponujemy Ci bezpłatnie: