Nawet jeśli sami nie posiadamy tytułu Mistrza Mowy Polskiej, dość sceptycznie patrzymy na teksty, w których doszukaliśmy się błędów. Pół biedy, kiedy będzie to literówka czy jakiś niezręczny składniowy piruet. Ot, wypadek przy pracy. Dramat zaczyna się, kiedy autora przyłapiemy na merytorycznej pomyłce. Jego autorytet w naszych oczach zostaje podważony, a tekst z miejsca traci dla nas jakąkolwiek użyteczność.
Podobnie, chociaż w nieco szerszym spektrum, działają wyszukiwarki Google. Niektóre błędy popełniane przez twórców stron bywają przez nie pomijane, na inne zaś są one szczególnie wyczulone. W momencie wykrycia takie potknięcia mogą natychmiast przełożyć się na spadek pozycji w wynikach wyszukiwania. Google niejednokrotnie podkreślało, że zależy im na promowaniu stron o wysokim standardzie, a praktyka pokazuje, że w walce o przychylność nie warto robić jednego: iść na skróty.
Thin content to umowna nazwa treści przedstawiających z punktu widzenia użytkownika znikomą lub wręcz zerową wartość. Roboty indeksujące Google ulepszane są tak, aby „myśleć” podobnie jak osoby korzystające z wyszukiwarek – oceniać witryny pod kątem ich użyteczności. Administratorzy stron często zapominają o tym fakcie, za bardzo skupiając się na algorytmach i pomijając kwestię wygody i przyswajalności dla czytającego.
Jedną z najczęstszych prób osiągnięcia efektów niewielkim kosztem jest korzystanie z treści generowanej automatycznie. Na ogół są to teksty pozbawione jakiegokolwiek sensu, z losowo umieszczonymi słowami kluczowymi lub też surowe zdania przetłumaczone przez internetowy translator. W żaden sposób nie pomagają one użytkownikom, a jedynie manipulują rankingami, dlatego algorytmy Google przeciwdziałają tego typu praktykom. Treści tworzone przez generatory bardzo często charakteryzują się także nadmiernym nasyceniem, co wcale nie wpływa dobrze ani na ich pozycjonowanie ani na odbiór. Tekst, w którym na siłę umieszczono zbyt dużą ilość fraz staje się nieczytelny, niegramatyczny i zniechęca odbiorcę, a i roboty Google raczej nie ocenią go łaskawie.
Ich działanie polega na przekierowywaniu użytkownika na inne witryny, co przez Google uważane jest za nieuczciwą praktykę i sukcesywnie zwalczane.
Priorytetem w trakcie zapełniania stron powinna być nie ilość, a jakość. Chociaż wśród powodów nakładania przez Google kar za thin content możemy znaleźć kategorię „mało treści”, to oficjalnie ich długość nie jest uznawana za czynnik decydujacy. Nawet bardzo krótkie teksty, o ile tylko zostaną właściwie i starannie przygotowane, mogą być zarówno pożyteczne dla użytkownika jak i poprawić ranking witryny w wyszukiwarce. Pamiętać jednak należy, że dłuższy tekst to nie tylko szansa na nasycenie większą liczbą słów kluczowych czy umieszczenie kolokacji, które mogą wpłynąć pozytywnie na końcowy efekt, ale przede wszystkim mozliwość dokładnego wyczerpania tematu. Dzięki nim użytkownik w jednym miejscu znajdzie wszystkie najważniejsze informacje.
Innym wartym wskazania kryterium jest także formatowanie. Jak się okazuje lita ściana tekstu, bez podziału na akapity czy wyróżnionych nagłówków w równym stopniu zadziała zniechęcająco na potencjalnego czytelnika i na wyszukiwarkę.
Karą Google za uciekanie się do thin contentu jest nakładanie na witryny filtrów. Powodują one obniżenie jej widoczności, a mogą nawet przyczynić się do bana – całkowitego wykluczenia strony z wyników wyszukiwania. Usuwanie ich skutków jest nie tylko skomplikowane i długotrwałe, ale i nie gwarantuje odzyskania utraconych pozycji w wyszukiwarce.
Chcąc jednocześnie oszczędzić czas i uniknąć posądzeń o stosowanie thin contentu, właściciele stron często uciekają się do duplikowania treści. Zdarza się, najczęściej przez nieuwagę lub niewłaściwe przekierowania, że te same teksty powielają się w obrębie kilku podstron, zwykle jednak treść „zapożyczana” jest z innych witryn. Chociaż pozornie niegroźne, kopiowanie cudzych tekstów może przynieść efekt niepożądany.
Sprawdzanie pod kątem duplikatów jest jedną z podstawowych funkcji robotów Google.W rzadkich przypadkach duplikowanie treści może przynieść efekty, na ogół są one jednak bardzo krótkotrwałe, a takie działanie jest szczególnie źle widziane przez algorytmy wyszukiwarki i zaliczane do praktyk nieuczciwych. Kara nie jest jednak aż tak dotkliwa jak w przypadku thin contentu. Uciekając się do kopiowania, ryzykujemy przede wszystkim obniżenie pozycji konkretnych podstron w rankingu, aby jednak poprawić notowania wystarczy zmienić treść na unikalną i bardziej angażującą.
Za ocenę umieszczanych na stronach treści odpowiada algorytm Google zwany Pandą, który zadebiutował w lutym 2011 roku. Początkowo funkcjonował on jedynie w Stanach Zjednoczonych, z czasem objął swoim działaniem również inne kraje, by ostatecznie stać się częścią algorytmu głównego. Do jego najważniejszych zadań należy promowanie stron o wysokiej jakości, a obniżanie pozycji tych serwisów, które na swoich podstronach wykorzystują zawartość zduplikowaną lub nieatrakcyjną z punktu widzenia użytkownika.
Panda aktywnie walczyła również ze stronami, na których umieszczona była zbyt duża ilość reklam. Jej wprowadzenie zaowocowało licznymi karami i niemalże wymusiło na administratorach zainwestowanie we właściwe pozycjonowanie i przywiązanie większej wagi do umieszczanych treści. Metody działania algorytmu budziły sporo kontrowersji, a nawet wyrazów sprzeciwu, dlatego na przestrzeni lat Panda doczekała się wielu aktualizacji i modyfikacji.
Najskuteczniejszym sposobem na uniknięcie problemów z rankingowaniem jest poświęcenie czasu na selektywny dobór umieszczanych na stronie treści. Podstawą powinna być ich unikalność. Nawet po częściowym przeredagowaniu teksty wciąż nosić mogą znamiona duplikatu, dlatego nic nie sprawdzi się lepiej, niż stworzenie własnych, oryginalnych opisów. Takich, które będą przyjazne dla użytkownika, a jednocześnie spełnią wszystkie wymogi stawiane przez algorytmy Google – tematyczność, właściwe nasycenie słowami kluczowymi oraz przyjazne dla oka formatowanie.
Źródła: Search Engine Journal; doświadczenie własne
Sprawdź w 90 sekund, jak Twoja strona radzi sobie w sieci!
Pod lupę bierzemy aż 70 różnych parametrów.
Odbieraj regularną dawkę wiedzy i nowości ze świata digital marketingu!
Zero spamu, tylko konkrety!
Na dobry start
proponujemy Ci bezpłatnie: