Jeszcze tak niedawno prawdziwi muzykoholicy przechowywali w swoich domach imponujące kolekcje płyt CD oraz winylowych krążków. Dla wielu z nich wiązało się to z koniecznością zaaranżowania dodatkowego pomieszczenia, w którym mieścić się mógł cały ich zbiór, uzupełniany latami.
Dzisiaj – dostęp do muzyki jest o wiele prostszy i wygodniejszy. Jej cyfryzacja znacznie ułatwia też życie tym, którzy nie wyobrażają sobie przejścia obojętnie obok płytowych premier. Każdy z nas, bez wychodzenia z domu i obawy, że nowa płyta nie zmieści się już na półce, może zakupić jej wersję cyfrową, dostarczaną w postaci plików mp3 przez wydawnictwa fonograficzne bądź portale strumieniujące.
Dlaczego temat ten warto poruszyć? Ponieważ właśnie mamy do czynienia z przełomem. Rok 2015 był pierwszym, w którym dochód ze sprzedaży muzyki cyfrowej przerósł zyski pochodzące ze sprzedaży nośników fizycznych. Prawdziwy „bum” na muzykę cyfrową, którą przecież o wiele łatwiej zabrać ze sobą w podróż, do pracy czy na codzienny jogging.
O tych danych przypominają nam liczne felietony, których autorzy zachwycali się zmianami w mentalności odbiorców. Ba! Wróżono nawet szybki zmierzch ery płyt kompaktowych, które – zgodnie z przewidywaniami niektórych – miały zejść do lamusa. Era muzyki cyfrowej miała całkowicie wyprzeć tradycyjne wydawnictwa.
Na przełomie roku 2014/2015, oprócz wielkiego „bumu” na muzykę cyfrową, nastąpił także sentymentalny powrót do winyli. Bo, jak się okazało, lubimy trzymać w domu coś namacalnego, spoglądać na estetyczne okładki płyt lub po prostu je kolekcjonować. Nawet o wiele prostszy dostęp do muzyki cyfrowej (niż do tradycyjnych wydawnictw płytowych) nie jest nam w stanie tego zastąpić.
W roku 2015 zyski ze sprzedaży plików muzycznych nieznacznie przewyższyły te, które wygenerowała sprzedaż CD. Dodatkowo – od tego czasu stale też wzrastało zainteresowanie serwisami strumieniowymi, takimi jak Spotify, Dreezer czy Apple Music. Coraz więcej odbiorców – dotyczy to również Polski – decydowało i nadal decyduje się na wykupienie abonamentu, dzięki któremu zyskują stały i nieograniczony dostęp do muzyki – różnych gatunków, różnych wykonawców, różnych dekad…
Nie można jednak powiedzieć, że zainteresowanie fizycznymi albumami drastycznie spada. Zgodnie z przedstawionymi danymi, w przypadku polskiego rynku fonograficznego jest to spadek o zaledwie 0,5% rocznie. Biorąc pod uwagę dostępność muzyki w wersji cyfrowej, jest to naprawdę bardzo dobry wynik, świadczący o sporej stabilności wydawnictw płytowych.
Wychodzi jednak na to, że chociaż całkowicie zanurzyliśmy się w erze cyfrowej, to jednak wciąż, z sentymentem, wracamy do tego, co było przed nią. Dla przykładu – zysk polskiego rynku muzycznego w roku minionym sięgnął kwoty ponad 430 mln zł, z czego wpływy ze sprzedaży muzyki cyfrowej to zaledwie (i zarazem AŻ) 95,4 mln zł.
Wracając dzisiaj do felietonów sprzed roku bądź kilku lat można bardzo łatwo zauważyć, w jak nieprzewidywalnych czasach żyjemy. Dynamiczny rozwój cyfryzacji, która wkrada się już w niemal każdą przestrzeń naszej codzienności, nie jest powodem do podnoszenia alarmów.
Jak pokazują aktualne statystki – lubimy korzystać z jej dobrobytu, ale też ciężko nam zrezygnować z wieloletnich przyzwyczajeń. I dobrze. Dzięki temu jesteśmy i nowocześni, i sentymentalni zarazem. Otwarci na nowoczesność, ale też dzielący się bogactwem przeszłości. A moda, jak to moda – historia uczy, że powraca. Doskonale przypominają o tym obecne na naszych półkach winyle.
Sprawdź w 90 sekund, jak Twoja strona radzi sobie w sieci!
Pod lupę bierzemy aż 70 różnych parametrów.
Odbieraj regularną dawkę wiedzy i nowości ze świata digital marketingu!
Zero spamu, tylko konkrety!
Na dobry start
proponujemy Ci bezpłatnie: